Nawigacja

Aktualnie online

-> Gości online: 1

-> Użytkowników online: 0

-> Łącznie użytkowników: 60
-> Najnowszy użytkownik: wojtek

Ostatnie artykuły

Polecamy

Tygodnik Sląsko Dąbrowski

Tygodnik Solidarność

Krewniacy

Grosik

Fundacja Kolosy

Zobacz statystyki

Twój adres IP

18.226.159.94

Ostatnie zdjęcie

Przetłumacz stronę


Losowe zdjęcie

Najczęściej czytane

Najchętniej pobierane

Powitanie

Nawigacja

Kij bez marchewki

Kilka dni przed końcem – pamiętajmy, czteromiesięcznego – okresu rozliczeniowego czasu pracy dyrekcja „wezwała” związki zawodowe do jego przedłużenia do końca lutego przyszłego roku. Pozwoliłoby to bowiem na wyprodukowanie dodatkowych samochodów w – cytując pracodawcę – „2019 bez dodatkowych kosztów wynikających z nadgodzin”. Przy okazji postraszono „niemożnością wypłacenia” zakładowej części premii FCP.

Rzekomym powodem uzasadniającym przedłużenie okresu rozliczeniowego pod koniec jego trwania – co samo w sobie przypomina zmianę zasad gry w czasie meczu, skutkującą anulowaniem kilku zdobytych bramek – zdaniem dyrekcji były problemy węgierskiego dostawcy silników. Zatem za niewywiązywanie się z umowy i swoich zobowiązań przez kontrahenta mieli zapłacić pracownicy naszego zakładu, którzy na kilkudniowy (dokładnie dwie i pół dniówki) brak silników nie mieli żadnego wpływu. Co więcej byli ofiarą całej sytuacji, gdyż nie mogli świadczyć pracy do której byli gotowi. Praca bowiem – co niektórym może wydawać się nieprawdopodobne – jest nie tylko obowiązkiem, ale też prawem zatrudnionego.

Jednocześnie takie problemy z dostawami stanowią wręcz książkowy przykład tzw. szczególnych potrzeb pracodawcy uzasadniający zlecanie pracy w nadgodzinach, a następnie ich kodeksowe rozliczanie (czyli dodatek za nadgodziny lub wolne udzielone w stosunku 1:1,5). Zatem nie mogą uzasadniać przedłużenia okresu rozliczeniowego, mającego na celu – co wprost potwierdziła dyrekcja w swoim piśmie – ominięcie przepisów dotyczących rozliczania nadgodzin.

Podobnie, co najmniej nielogiczne jest uzależnianie wypłaty części zakładowej premii FCP, uzależnionej od wyników osiągniętych w drugim półroczu, czyli do 31 grudnia 2018 od ewentualnej możliwości wyprodukowania, bez płacenia za nadgodziny, dodatkowych samochodów na początku 2019, czyli kolejnym okresie premiowania. Słowem z zakładowej części premii FCP zrobiono zakładnika, tak aby załoga naszego zakładu stanęła przed wyborem: albo dyrekcja wygra, albo pracownicy przegrają. Przy okazji można jeszcze próbować zrzucić winę na związki zawodowe, które broniąc interesów załogi dbają, by nadgodziny był należycie rozliczane.

Co więcej ewentualne przedłużenie okresu rozliczeniowego nie gwarantowało otrzymania premii FCP w pełnej wysokości, lecz jedynie mogło „wpłynąć na możliwość wypłacenia części FCP”, cytując pismo dyrekcji. Mogło, ale nie musiało.

Słowem kija by uniknąć nadgodzin znalazło się sporo, natomiast zamiast marchewki była jedynie mglista obietnica jej ewentualnego poszukania na rabacie (choć nawet nie wiadomo, czy aby na pewno została zasiana).

Jako, że wspomniana marchewka – czyli po prostu premia FCP – w całej sprawie była najważniejsza broniące interesów załogi związki zawodowe wystąpiły do pracodawcy z wnioskiem o niezwłoczne rozpoczęcie rozmów mających na celu zapewnienie pracownikom naszego zakładu wypłacenie bieżącej premii FCP w pełnej wysokości. Odpowiedzi na ten wniosek dotychczas jednak nie ma.



Poleć ten artykuł
Podziel się z innymi: Facebook Google Live Reddit StumbleUpon Tweet This Yahoo
HTML:
Facebook - Lubię To:


Wygenerowano w sekund: 0.06
7,863,305 unikalne wizyty