Nawigacja

Aktualnie online

-> Gości online: 2

-> Użytkowników online: 0

-> Łącznie użytkowników: 60
-> Najnowszy użytkownik: wojtek

Ostatnie artykuły

Polecamy

Tygodnik Sląsko Dąbrowski

Tygodnik Solidarność

Krewniacy

Grosik

Fundacja Kolosy

Zobacz statystyki

Twój adres IP

3.143.241.205

Ostatnie zdjęcie

Przetłumacz stronę


Losowe zdjęcie

Najczęściej czytane

Najchętniej pobierane

Powitanie

Nawigacja

Elastyczne skubanie

Mająca formę GLB dyrekcyjna laurka opiewająca elastyczny system czasu pracy oraz dwunastomiesięczny okres rozliczeniowy zawierała kuriozalne twierdzenie, że pozwolą one dostosować czas pracy do życia rodzinnego, np. odbierania dzieci z przedszkola, co jest oczywistą nieprawdą. To bowiem nie pracownik będzie decydował, kiedy będzie pracował krócej, a kiedy dłużej (bez nadgodzin, aby nie było wątpliwości), ale jego przełożony.

Jako wielokrotnie pokazało życie liczyć się przy tym będą wyłącznie potrzeby zakładu, a rzekomo „prorodzinny” system – jeśli wejdzie w życie – spowoduje, że pracownik będzie mógł zaczynać pracę każdego dnia o innej godzinie, a dodatkowo w międzyczasie pracodawca będzie miał możliwość wprowadzania w środku dniówki niepłatnej i niewliczanej do czasu pracy przerwy. Przykładowo może okazać się, że w poniedziałek na pierwszej zmianie pracuje od 6 do 10 oraz od 12 do 16, ale we wtorek już od 8 do 11 oraz od 13 do 18, natomiast w kolejne dni kombinacje godzin będą jeszcze inne.

Oczywiście, jeśli pracować będzie – po odliczeniu niepłatnej „ekstra przerwy” – ponad 8 godzin dziennie to nie dostanie ani grosza za nadgodziny. Czas pracy ma być bowiem w rozliczany w ciągu 12 miesięcy (i nie musi to być rok kalendarzowy) w stosunku jeden do jednego. Przy czym w ciągu tych 12 miesięcy pracodawca ma mieć możliwość zaplanowania pracy po 12 godzin dziennie od poniedziałku do soboty nawet przez kolejnych 28 tygodni, czyli ponad pół roku! Oznacza to, że w skrajnym przypadku, gdy zbiegną się dwa okresy rozliczeniowe praca po 12 godzin przez sześć dni w tygodniu będzie mogła być świadczona przez 56 tygodni, czyli 13 miesięcy bez przerwy. Z drugiej zaś strony przez 24 tygodnie w okresie rozliczeniowym pracodawca będzie mógł organizować pracę tylko na część dniówki. Oznacza to, że za dodatkową pracę, która obecnie jest nadgodzinami, może w ogóle nie być dni wolnych. Po prostu raz (np. w maju i czerwcu) przełożony każe przyjść do pracy na 12 godzin, a za kilka miesięcy – powiedzmy w listopadzie i marcu – na 4. Byle tylko zgadzała się średnia w ciągu dwunastomiesięcznego okresu rozliczeniowego.

To wszystko sprawia, że pracownik nigdy nie będzie miał pewności ile w danym miesiącu będzie pracował. Dodatkowo znajdujące się w Sejmie projekty – są bowiem dwa: rządowy i poselski posłów PO, jeszcze mniej korzystny dla zatrudnionych – przewidują, że pracownik będzie miał płacone jedynie za czas przepracowany lub tylko płacę minimalną. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że jeżeli w danym miesiącu pracować będziemy po 4 godzin, to mamy przeżyć (wraz z rodziną) za pół pensji. Oczywiście płacąc wszelkie rachunki w pełnej wysokości.

Rządowa koalicja ma parlamentarną większość pozwalającą na przeforsowanie wprowadzenia elastycznego czasu pracy, choć zgłoszony projekt jest niezgodny z dyrektywami UE – na co, w przesłanej do Sejmu opinii, zwrócił uwagę Główny Inspektor Pracy – a tym samym niekonstytucyjne. Słowem nawet jak większość sejmowa przepchnie ułomną ustawę, to skończy ona w Trybunale Konstytucyjnym, a później zapewne w koszu. Niestety do czasu orzeczenia TK będzie ona obowiązywać robiąc z ludzi pracowników na rozkaz.



Poleć ten artykuł
Podziel się z innymi: Facebook Google Live Reddit StumbleUpon Tweet This Yahoo
HTML:
Facebook - Lubię To:


Wygenerowano w sekund: 0.06
7,865,958 unikalne wizyty