Choć zdefiniowanie niedzieli nie wydaje się trudne, to okazuje się jednak, że dla pracowników utrzymania ruchu w naszym zakładzie taki dzień nie istnieje. Przy najmniej je?li chodzi o kodeksowe dodatki do wynagrodzenia. Zdaniem dyrekcji zafundowanie pracownikowi wolnego dnia we wtorek lub ?rodę jest bowiem wystarczaj?cym powodem, aby z niedzieli zrobić „czarn?” dniówkę. Innego zdania jest wprawdzie Państwowa Inspekcja Pracy, na co zwrócili uwagę zwi?zkowcy z Solidarno?ci GM MP. W odpowiedzi usłyszeli, że „kwestia zamiany systemu pracy dla grup utrzymania ruchu była konsultowana ze zwi?zkami zawodowymi”.

I jest to klasyczna półprawda, bo owe konsultacje nie zakończyły się żadnymi uzgodnieniami, czy wspólnymi wnioskami. Innymi słowy dyrekcja przedstawiła swoj? propozycję, sprowadzaj?c? się do zamiany niedzieli na zwykły dzień roboczy, a strona zwi?zkowa ten pomysł oprotestowała. Maj?c dwa sprzeczne stanowiska dyrekcja wybrała jedne, czyli własne. W sumie owe „konsultacje” przypominały niesławne referendum w sprawie drugiego etapu reformy gospodarczej, które 20 lat temu zafundował Polakom pewien generał w ciemnych okularach. Ludzie mogli odpowiedzieć tak lub nie (i to dubeltowo, bo pytania była dwa), a władza i tak zrobiła swoje. Na szczę?cie dwa lata póĽniej przestała być władz?.

Wszelkie próby zagmatwania problemu nie zmieni? stanowiska Solidarno?ci, która uważa, że pracownikom utrzymania ruchu za pracę w niedziele i ?więta należy się dodatkowe wynagrodzenie. Dla większo?ci ludzi nie jest bowiem bez znaczenia, czy wolny weekend maj? w sobotę i niedzielę, czy też – powiedzmy – we wtorek i czwartek. Mimo alarmów demografów pracownicy naszego zakładu najczę?ciej maj? rodziny, a nawet dzieci i chc? z najbliższymi spędzać więcej niż jedn? niedzielę w miesi?cu. Praca w dni powszechnie uznane za wolne jest tym samym dla nich dodatkow? dolegliwo?ci? i jako taka wymaga rekompensaty. Najlepiej finansowej.