Szefostwo Premier zarzuciło nam nierzetelno?ć, po tym jak opisali?my losy pracownicy zwolnionej z tej spółki z raż?cym naruszeniem zapisów Kodeksu pracy. Nie chodziło przy tym o meritum, czyli fakt zwolnienia zwi?zkowca bez poinformowania jego zwi?zku, ale zdanie, że zwolniono kobietę „będ?c? na długim zwolnieniu”. Bowiem zwolniono j? w ci?gu dwóch tygodni po powrocie do pracy, a zwolnienie ponoć wcale nie było długie. Informujemy zatem pracowników Premier, że trzytygodniowe zwolnienie lekarskie (bo tyle ono w tym konkretnym wypadku trwało) nie jest długie. Rozumiemy, że takiej wykładni długotrwało?ci przestrzegać będ? także przełożeni przy ocenie pracowników.

Znacznie ciekawsze i pouczaj?ce, od rozważań jak długo pracownica leżała w łóżku, byłoby jednak wyja?nienie powodu owego zwolnienia. Otóż pracownica na ?liskich schodach do szatni straciła równowagę i spadła z trzech ostatnich stopni, do?ć bole?nie tłuk?c dolny odcinek kręgosłupa. Był to zatem klasyczny wypadek w pracy. I to wbrew pozorom do?ć poważny, bo gdyby upadła mniej szczę?liwie (jakby to dziwnie nie brzmiało) groziło jej spędzenia reszty życia na wózku inwalidzkim. Jednak na temat działań podjętych by do dalszych wypadków na ?liskich schodach nie dochodziło nikt z Premier nie powiedział ani słowa. Zatem nie bezpieczeństwo pracowników, czy też przestrzeganie prawa pracy okazało się w tej spółce ważne, ale to czy pracownicę zwolniono podczas choroby czy też podczas rekonwalescencji. Czyli klasyczne odwracanie kota ogonem. Solidarno?ć dołoży wszelkich starań, aby przywrócić wła?ciw? proporcję tym problemom. Również w Premier.