Nie jest żadną tajemnicą, że zarówno pracodawcy, jak i ZUS korzystają z prawa do kontroli prawidłowości wykorzystywania zwolnień lekarskich. Coraz częściej nie mają one jednak formy nachodzenia chorego w domu i ustalania, czy leży szczelnie okryty kołdrą, lecz analizowania jego aktywności w mediach społecznościowych. Okazuje się bowiem, że powszechne dążenie wielu osób do informowania ludzkości za pośrednictwem Facebooka czy Twittera o swoim życiu sprawia, że wręcz same informują one o niewłaściwym korzystaniu ze zwolnienia lekarskiego.

Czasem z prawdziwym przytupem, jak niedawno w przypadku pracownika jednej z firm motoryzacyjnych, który będąc „na chorobowym” wrzucił na FB swoje zdjęcia z trybun, zrobione w czasie mistrzowskiego meczu polskiej reprezentacji. W efekcie do swojego zakładu przyjechał już tylko po wypowiedzenie (oraz podbicie obiegówki), gdyż w Internecie nic nie gnie. Dlatego zawsze dobrze jest najpierw pomyśleć, zanim w nadziej licznych lajków, sławy i szpanu postanowi się umieścić na swoim profilu zdjęcie – nawet tylko pozowane – z pędzlem w ręku lub przy „rozgrzebanym” samochodzie. Tak fotka może naprawdę sporo kosztować, choć miała być tylko żartem.