Nawigacja

Aktualnie online

-> Gości online: 3

-> Użytkowników online: 0

-> Łącznie użytkowników: 60
-> Najnowszy użytkownik: wojtek

Ostatnie artykuły

Polecamy

Tygodnik Sląsko Dąbrowski

Tygodnik Solidarność

Krewniacy

Grosik

Fundacja Kolosy

Zobacz statystyki

Twój adres IP

18.191.97.133

Ostatnie zdjęcie

Przetłumacz stronę


Losowe zdjęcie

Najczęściej czytane

Najchętniej pobierane

Powitanie

Nawigacja

Chcemy przyjaznej gospodarki rynkowej

W listopadzie 2005 grupa badaczy z Katedry Socjologii Ekonomicznej SGH oraz Uniwersytetu Warszawskiego podjęła na zlecenie Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan projekt badawczy, po?więcony zagadnieniom zwi?zanym ze ?rodowiskiem pracowniczym, warunkami pracy, funkcjonowaniem nowoczesnych form zatrudnienia, przestrzeganiem prawa pracy oraz rol? instytucjonalnej reprezentacji interesów pracowniczych. Szef zespołu prof. Juliusz Gardawski, za zgod? finansuj?cej projekt "Pracuj?cy Polacy 2006" konfederacji Lewiatan, przygotował dla Komisji Krajowej NSZZ Solidarno?ć skrócony raport z tych badań.

W raporcie datowanym na marzec 2006, prof. Gardawski pisze: "W czasie dużych badań jako?ciowych (rozmowy z robotnikami) już w roku 1991 stwierdzili?my, że w Polsce rozpowszechnione jest przekonanie, że «teraz nie ma się do kogo zwrócić», że ludzie s? pozostawieni sami sobie. Nazwali?my to wówczas syndromem «porzuconego społeczeństwa» (wła?nie «porzuconego», a nie «wykluczonego»). Ówczesne pogl?dy pracownicze można wyrazić następuj?co: elity doszły do władzy dzięki robotniczemu buntowi («na naszych karkach») po czym porzuciły robotników, zbudowały taki system społeczny i ekonomiczny, który okazał się mało przyjazny klasie robotniczej". I dodaje, że mimo upływu piętnastu lat i przyjęcia nieco odmiennej metodologii badań ów syndrom porzucenia wydaje się wci?ż narastać.

Gdzie ci zwi?zkowcy?

Od 1989 roku wiele się w polskiej gospodarce zmieniło. Państwo przestało być pracodawc?, wielkie sprywatyzowane zakłady przemysłowe upadły lub zniknęły, często po to, by otworzyć rynki zbytu dla koncernów zagranicznych. W najlepszym razie dawne kolosy zostały odchudzone lub wręcz zminiaturyzowane. Nowe formy własno?ci, rozwój technologii, pojawienie się nowych rodzajów podmiotów gospodarczych, a zwłaszcza rosn?ce bezrobocie zasadniczo zmieniły sytuację na rynku pracy. Pracownicy i zwi?zki zawodowe stanęły przed nowymi wyzwaniami.
Z nowym kształtem rzeczywisto?ci musieli zmierzyć się również socjologowie. Zmiany struktury społecznej i gospodarczej, odmienna organizacja pracy oraz pojawienie się nowych form zatrudnienia wymusiły np. przej?cie od kategorii "robotnicy" do kategorii "pracuj?cy Polacy".
W krajach o utrwalonej gospodarce rynkowej, gdzie interesów pracowniczych skutecznie broni? centrale zwi?zkowe, pozycja zwi?zków zawodowych jest mocna. Nie jest tajemnic?, że np. w porównaniu do krajów starej Unii odsetek zwi?zkowców w III RP jest zaskakuj?co mały. Z raportu prof. Gardawskiego i współpracowników wynika, że tylko co trzeci Polak pracuje dzi? w zakładzie, gdzie działa jaka? organizacja zwi?zkowa, podczas gdy blisko połowa (45 proc.) ?wiadczy pracę w firmach, gdzie zwi?zków nie ma. Co gorsza, co pi?ty pracuj?cy Polak nie orientuje się, czy w jego zakładzie pracy w ogóle działaj? jakie? zwi?zki zawodowe, czy nie!

Dobra opinia o zwi?zkach zawodowych

Nie znaczy to wcale, że zwi?zki zawodowe ciesz? się niedobr? opini?. Przeciwnie, "pracownicy oceniaj? zwi?zki jako organizacje czę?ciej broni?ce wszystkich pracowników niż nastawione na obronę jedynie własnych członków. Nawet w opinii pracowników nie należ?cych do zwi?zków 30,9 proc. widzi w nich obrońcę całej załogi, a jedynie 27,2 proc. własnej klienteli" - czytamy w raporcie. I tylko co pi?ty pracownik-niezwi?zkowiec skłania się do pogl?du, że zakładowe organizacje zwi?zkowe s? podporz?dkowane zarz?dom lub dyrekcjom firm. Odsetek zwi?zkowców uważaj?cych, że należ? do zwi?zków "żółtych" - czytaj: zależnych od dyrekcji - jest jeszcze niższy (17 proc.).
Dobry wizerunek naszych organizacji zwi?zkowych psuj? dwie liczby: blisko czterdzie?ci proc. niezwi?zkowców nie wie, czyich interesów zwi?zki naprawdę broni?, a blisko trzy czwarte (73,3 proc.) pracuj?cych Polaków uważa, że interes pracownika nie jest w Polsce należycie chroniony.

Umacnianie się Solidarno?ci

Prof. Gardawski podkre?la, że NSZZ Solidarno?ć ma dzi? wyraĽn? przewagę nad pozostałymi centralami zwi?zkowymi we wszystkich dziesięciu wyodrębnionych kategoriach przedsiębiorstw. Nie zawsze tak było. "Z poprzednich badań (1998 i 2003) wynikało - czytamy w raporcie - że w dużych przedsiębiorstwach publicznych obecno?ć Solidarno?ci i OPZZ była porównywalna, natomiast Solidarno?ć przeważała w sektorze prywatnym, zwłaszcza o kapitale zagranicznym. Obecnie OPZZ, a tym bardziej Forum ZZ, wyraĽnie ustępuj? Solidarno?ci we wszystkich segmentach".
Badania wykazały też, że współwystępowanie konkuruj?cych ze sob? organizacji zwi?zkowych na terenie jednego zakładu pracy wyraĽnie sprzyja decyzjom o wstępowaniu do zwi?zków. Oczywi?cie, liczebno?ć załogi determinuje pole manewru, ale tam gdzie działaj? więcej niż trzy organizacje zwi?zkowe odsetek zwi?zkowców znacz?co idzie do góry. Natomiast je?li w przedsiębiorstwie działa tylko jeden zwi?zek, to jest nim najczę?ciej "S".
Nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej. Działacze NSZZ Solidarno?ć, a zwłaszcza szefowie działów rozwoju i organizatorzy zwi?zkowi powinni wyci?gn?ć wnioski z pewnego spostrzeżenia, którym prof. Gardawski dzieli się z czytelnikami raportu: "Spotkali?my się z opini?, formułowan? przez do?wiadczonego lokalnego lidera Solidarno?ci i potwierdzon? przez przewodnicz?cego jednej z dużych federacji OPZZ, że zwi?zki w zakładach pracy do?ć często zamykaj? się przed nowymi członkami. Nie znaczy to, że staj? się własno?ci? w?skiej elity, nie odczuwaj? jednak potrzeby zwiększania liczby zwi?zkowców. Według tego pogl?du, układy władzy i relacje między liderami a członkami spetryfikowały się, toteż dopuszczanie nowych członków mogłoby destabilizować układ".

Do buntu nie doszło

Poczuciu społecznego porzucenia przez elity, które miały zadbać o interes ogólnospołeczny, w tym o interesy pracownicze, towarzyszyły we wczesnych latach 90. względnie optymistyczne oczekiwania, że rynek i konkurencja wprowadz? rzetelne mechanizmy oceny warto?ci pracy, że uda się położyć kres socjalistycznemu marnotrawstwu, a także - co istotne - że zniknie zakłamanie ideologiczne wła?ciwe autorytarnemu socjalizmowi.
Dzi?, gdy nadzieje na przyjazn? gospodarkę rynkow? żywi? już tylko najwytrwalsi, zasadne wydaje się pytanie, czy rozległa sfera ubóstwa, trzymilionowe bezrobocie oraz dwumilionowa emigracja zarobkowa stanowi? godziw? cenę za przeprowadzon? po wyj?ciu z socjalizmu modernizację kraju.
"Socjolog Andrzej Rychard wskazywał w kontek?cie tych niespójnych (bo zwi?zanych z pełnieniem różnych ról społecznych - wż) postaw, że pojawiał się konflikt między rol? pracownika a rol? konsumenta, a także, można dodać, rol? obywatela. Gdy człowiek identyfikował się z rol? konsumenta inaczej postrzegał sytuację, niż gdy identyfikował się z rol? pracownika lub obywatela. Ten, między innymi, proces powodował, że mimo poczucia porzucenia nie pojawiały się na znacz?c? skalę objawy buntu społecznego" - brzmi diagnoza.

Kto tu rz?dzi?

Pracuj?cy Polacy w listopadzie 2005 - czyli po zmianie konfiguracji politycznej - uważali, że dominuj?cy wpływ na to, co się dzieje w kraju, maj? "media, następnie duchowieństwo, rz?d, polski wielki kapitał i prezydent. Na przeciwległym krańcu spektrum lokowali się Rosjanie, następnie polscy mali i ?redni przedsiębiorcy, organizacje pracodawców (PKPP, KPP, BCC i inne), Amerykanie oraz na miejscu pi?tym, patrz?c od końca listy, zwi?zki zawodowe". Zdaniem badanych, centrale zwi?zkowe, wła?ciciele małych i ?rednich firm czy organizacje polskiego biznesu niewiele mog? zdziałać. Co innego, wielki kapitał, zarówno zreszt? polski, jak i zagraniczny.
Pracuj?cy Polacy - ocenia prof. Gardawski - widz? słabo?ć zinstytucjonalizowanych struktur społecznych o charakterze obywatelskim, natomiast skłonni s? dostrzegać wpływy jednostek i klik nieformalnych czy przestępczych. I dopowiada: "To tak, jakby zdaniem większo?ci, za oficjalnymi i słabymi instytucjami ukrywały się podmioty posiadaj?ce rzeczywiste wpływy: wielcy kapitali?ci, mafia, ?wiat mediów".
Czyżby częsty w warunkach kryzysów społecznych powrót do wyja?niania biegu dziejów w kategoriach teorii spiskowej? A może raczej, choćby w ?wietle cz?stkowej wiedzy o "patologicznej elicie władzy i pieni?dza", jak? za spraw? parlamentarnych komisji ?ledczych dzi? już dysponujemy, dowód całkiem niezłego wyczucia i przejaw wła?ciwego pracuj?cym Polakom daru trafnej interpretacji rzeczywisto?ci?

My, przegrani...

Autorzy raportu prosili badanych nie tylko o wskazanie, kto ma realne wpływy w Polsce, ale także o okre?lenie sfery najważniejszych konfliktów społecznych. Rz?dz?cy-rz?dzeni, bogaci-biedni, uczciwi-nieuczciwi, pracuj?cy-bezrobotni, wierz?cy-niewierz?cy. Jesieni? 2005 do polaryzacji społecznej doszło też na tle stosunku do Radia Maryja, Telewizji Trwam i o.Rydzyka. Ciekawe, że konflikt wokół Radia Maryja nie wi?zał się z wiar?, lecz miał raczej charakter sporu ideologicznego: tradycjonalizm vs. modernizm czy solidaryzm vs. liberalizm. Podobnie zreszt? jak czwarty w rankingu spór o PRL pomiędzy sentymentalnymi amatorami gierkowszczyzny ("komuno wróć") a zdecydowanymi przeciwnikami komunistycznej przeszło?ci.
Użycie zaawansowanych metod analizy potwierdziło wcze?niejsze wnioski badaczy o "moralnym charakterze napięć społecznych" w Polsce, "stosunkowo dalekim od tradycyjnie klasowego i antykapitalistycznego ich postrzegania". Pozwoliło też, zdaniem prof. Gardawskiego, zrekonstruować w miarę spójny opis sytuacji, tak jak j? w listopadzie 2005 postrzegali pracuj?cy Polacy: "(...) dominuje poczucie alienacji władzy, braku uczciwo?ci, zwłaszcza obecno?ci nieuczciwie zdobytego bogactwa, obecno?ci konfliktu ideologicznego oraz władzy mediów, przy jednoczesnym poczuciu, że ogół - zbiorowo?ć, któr? większo?ć pracuj?cych Polaków okre?liłaby mianem «my» - jest przegrana".

Chrze?cijańskie priorytety

Po 15 latach urealnił się, pocz?tkowo mocno ideologizowany przez zwolenników transformacji, obraz gospodarki rynkowej. Pracuj?cy Polacy 2006 wiedz? już, że rewersem zasadniczo akceptowanej "zasady konkurencyjno?ci" i działań "efektywno?ciowych" bywaj? bankructwa firm, tzw. elastyczne, czyli sprzyjaj?ce wyzyskowi formy pracy, czy wreszcie - zmora pracobiorców! - strukturalne bezrobocie. Polacy nadal chc? gospodarki rynkowej, ale gospodarki przyjaznej, z poszanowaniem chrze?cijańskiego priorytetu, który plasuje człowieka przed ekonomi?. Przyzwolenie na absolutyzację zasady zysku czy stosowanie twardych narzędzi ekonomicznych, nawet tych uznanych przez ekspertów za konieczne, wyraĽnie się zmniejszyło.
"Zwraca uwagę wzrost oczekiwań na bezpo?redni? interwencję państwa w gospodarce, ł?cznie z «ręcznym sterowaniem» przedsiębiorstwami. Obecnie jedna trzecia pracuj?cych Polaków chciałaby powrotu takich form zarz?dzania" - czytamy w raporcie.
Pewnemu rozczarowaniu gospodark? rynkow? nie towarzyszy jednak rozczarowanie demokracj?, które jest marginesowe. Natomiast - podkre?la prof. Gardawski - znacz?ce jest rozczarowanie ustrojem Polski. Dla jednej trzeciej Polaków pracuj?cych ład panuj?cy w kraju nie jest demokracj?!
Dla klasy politycznej powinno to brzmieć jak syrena alarmowa.

[ żródło ]Tygodnik Solidarno?ci

Poleć ten artykuł
Podziel się z innymi: Facebook Google Live Reddit StumbleUpon Tweet This Yahoo
HTML:
Facebook - Lubię To:


Wygenerowano w sekund: 0.05
7,678,311 unikalne wizyty